Jako że pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, że złapałem gumę w skuterze prosiłbym Was o pomoc - bo szczerze nie wiem co robić. Jechałem sobie Wisłostradą w kierunku Czerniakowskiej, zaczęło mnie nosić tyłem jakbym "driftował". Zjechałem na pobocze a z tyłu kompletny flak. Akurat zatrzymałem si Tam Policja zabrzmiał alarm dla jednego z oszustwa najbardziej niebezpieczny ze wszystkich. To jest ten z przebita guma w supermarkecie. Jeśli chodzi o technologię, jesteśmy na zero, ale pod względem skuteczności przestępcom prawie zawsze udaje się zadać cios. "Złapać gumę” możemy w dowolnym miejscu jednak może to być poważnym kłopotem gdy wybierzemy się na rowerową wycieczkę poza miasto. Dlatego zawsze Pomogło dopiero gdy zrobiłem małą dziurkę w osłonie gumowej i wypsikałem je WD-40. Nie miałem nic innego pod ręką. Na pewno dużo lepszy byłby ten smar w spray'u. To jest raczej objaw końca wahaczy. Ale chociaż trochę przedłużyłem ich żywotność. Najważniejsze, że już nie skrzypi - tak od 8tys km. wal_kon. Hej. Dziś nauczę was jak skakać w gumę w dni tygodnia oraz w cyfry. Jak ci się podoba to daj like, suba i wciśnij dzwoneczek. Pa!😀 Na kilka dni przed rozpoczęciem prób złapałem gumę w samochodzie i pan od lawety zaczął mnie przepytywać o wszystko i jak doszło do Nocy i dni, to wręcz krzyczał, że to jego ulubiona powieść, film i wszystko. Byłem bardzo zaskoczony, a późniejsze przyjęcie tego spektaklu w Toruniu pokazało, że ów pan nie był spotkanym psWoFZ. i Na szczęście mężczyźnie nic się nie stało Andrzej Woźniak 2020-12-06 13:15 To jest dopiero pech, by trzy nieszczęścia spadły popołudniem na jednego człowieka. Pan Wacław A. (68 l. z Wyszkowa nigdy nie chodził pod górę i pod wiatr, ale teraz stało się coś, czego nie potrafi zrozumieć. Najpierw gdy jechał do domu złapał gumę w aucie, za chwilę najechał na tył jego samochodu sąsiad. A kiedy już spokojnie chciał wstawić samochód do garażu przewrócił się i wbił sobie nóż w czaszkę. - Wróciłem jak co dzień z pracy około godziny Po drodze miałem dwie przygody, złapałem gumę, a za chwilę najechał mnie sąsiad – opowiada pan Wacław A. (68 l). - Pozostało mi tylko wstawić auto do garażu – uśmiecha się. Pan Wacek otworzył drzwi i chciał zapalić światło, bo nigdy nie wjeżdża po ciemku. Żarówka strzeliła. Poszedł więc do wyłącznika na drugiej ścianie, bo tam jak zapewniał, żarówka na pewno działała. I teraz stało się coś strasznego, co mężczyzna zapamięta do końca życia. Gdy po ciemku dochodził do wyłącznika światła zaczepił nogą o worek ze śmieciami. - Poleciałem do przodu na regał gdzie leżał ostrzem skierowany w moim kierunku kuchenny nóż. To, co poczułem w czaszce nie da się opisać. Potworny ból kilka razy przeszył mi głowę. Po twarzy ciepłe strugi krwi płynęły mi za kołnierz. - mówi. - Spanikowałem i szybko wybiegłem do samochodu. Chciałem usiąść na przednim siedzeniu ale coś mi przeszkadzało na głowie. Przejrzałem się więc w bocznym lusterku i straciłem przytomność. Mój syn jak mi opowiadał zobaczył z okna, że leżę obok samochodu. Zachował zimną krew, bo nie chciał wzywać karetki ze względu na covid. Mężczyźni pojechali więc do szpitala w Warszawie. Tam znajomy zrobił prześwietlenie, z którego wynikało, że ostrze jeszcze nie uszkodziło mózgu pana Wacława. - Z nożem w głowie czekałem w samochodzie na lekarza sześć godzin. W międzyczasie chodziłem w krzaki za własna potrzebą. Zabieg pozbycia się noża był błyskawiczny. Znieczulenie i szybkie pociągniecie za nóż. Po nałożeniu opatrunków mogliśmy jechać do domu. Po dwóch tygodniach skontrolował ranę. Zagoiło się jak na psie - żartował śmiejąc się 68-latek. Zabił Anię nożem kuchennym, gonił ją 30 km. Sąsiad opowiada o zabójcy i ofierze WIDEO Po złapaniu kilku gum oraz bogatszy o doświadczenia z wybuchajacą oponą, wożę dwa lawarki - nożycowy i mały hydrauliczny, ponieważ zawsze wymienia się koło w złym miejscu, potrzebne są także deseczki coby się podnośniki nie zapadały w podłoże i dobrze czasem mieć jakiś klin pod koło. Latarka też jest cenną rzeczą. Podnoszenia łapami nie polecam, szkoda podłogi, one są tylko i wyłącznie do poziomowania przyczepy. Podkładać podnośniki tylko i wyłącznie POD ramę. Co do tego podnośnika na zdjęciu myślę, że szkoda kasy, zwykłe są bardziej uniwersalne, a ten wykorzystasz tylko do przyczepy... J. Data utworzenia: 5 sierpnia 2011, 12:56. Czujesz zapach spalenizny dochodzący z okolicy koła Twojego auta? A do tego felga jest gorąca, że aż parzy? Wiemy co się stało. Nie odbijają szczęki hamulcowe i klocek hamulcowy trze o tarczę Gorąca felga i smród z koła. Co się zepsuło? Foto: Fakt_redakcja_zrodlo Mechanizm hamowania przednich kół jest bardzo prosty. Ale bywa, że po zimie albo wskutek wielu lat eksploatacji coś się może dojść do sytuacji, w której klocek hamulcowy nie odbija od tarczy i w efekcie samochód cały czas hamuje. Sytuację łatwo wyczuć. Gdy się zatrzymasz na skrzyżowaniu czuć bowiem nieprzyjemny smród można albo samemu rozebrać układ hamulcowy, albo udać się do warsztatu. Naprawa jest prosta i nie zajmie dłużej niż godzinę. Czasami jednak trzeba liczyć się z wymianą klocków i tarcz, jeśli sytuacja trwała dłuższy czas obie części mogą być bowiem zużyte.>>>> Radzimy jak zrobić zaprawki /1 Gorąca felga i smród z koła. Co się zepsuło? Fakt_redakcja_zrodlo Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem: Przebita opona? Zobacz, jak postępować, by bezpiecznie dojechać do celu, a przy tym trwale nie uszkodzić struktury opony czy też samej felgi oraz jak poradzić sobie z wymianą opony. Wymiana opony to umiejętność, którą powinien opanować każdy polski kierowca. Jakość nawierzchni na polskich drogach ciągle się poprawia, ale nadal są na nich odcinki, na których złapanie “kapcia” nie jest specjalnym wyzwaniem. Nawet niewielkie rozcięcia na powierzchni opony powodują, że ucieka z niej powietrze, opona traci sprężystość, a auto nie jest w stanie poruszać się po drodze. Ryzyko przebicia opony wzrasta w zimie oraz wczesną wiosną, kiedy topniejący śnieg ujawnia opłakany stan nawierzchni na wielu polskich trasach. Na szczęście wymiana opony to nieszczególnie skomplikowany proces, trzeba jednak wiedzieć, co robić, gdy złapiemy gumę. Wymiana przebitej opony Oto kilka podstawowych zasad postępowania w przypadku przebicia opony: 1. Zatrzymaj auto „Uciekło” ciśnienie z opony? Lepiej od razu się zatrzymaj – możesz uszkodzić nie tylko ogumienie, ale także felgę. A poza tym, opona bez ciśnienia nie zapewni odpowiednich oporów w trakcie jazdy i bardzo szybko się nagrzewa, co przyspiesza jej zużycie. 2. O ile możesz, zmień koło Co prawda coraz mniej aut ma na wyposażeniu pełne zestawy do wymiany zniszczonej opony, ale jeżeli tylko mamy koło zapasowe w swoim aucie, należy je wymienić. I nawet jeżeli nie jest to pełnowymiarowa opona z felgą, a jedynie niewielkie koło dojazdowe, to i tak lepiej je założyć, niż kontynuować podróż na uszkodzonej oponie. A gdy zapasu nie ma? Teoretycznie możesz użyć płynu do naprawy uszkodzeń opon, ale praktyka uczy, że takie ogumienie nie nadaje się potem do eksploatacji. Wozisz w bagażniku kompresorek zasilany z zapalniczki auta? Jego użycie to często spora strata czasu – musisz zatrzymywać się nawet co 2-3 kilometry, aby tylko uzupełnić brakujące ciśnienie. Ciekawym rozwiązaniem mogą natomiast być zestawy do naprawy ogumienia w postaci sznurów. Taki zestaw pozwoli Ci na dotarcie do najbliższej wulkanizacji. 3. Poszukaj specjalisty Znalezienie punktu naprawy opon nie powinno być problemem. Wystarczy wpisać do wyszukiwarki internetowej hasło wulkanizacja lub wymiana opon Szczecin (albo dowolne inne miasto, w którego pobliżu doszło do usterki), aby znaleźć propozycje firm z okolicy, zajmujących się wulkanizacją uszkodzonych opon. 4. Pamiętaj! Praktycznie każde uszkodzenie opony da się naprawić. Wyjątkiem są jedynie rozcięcia na boku opony, a także stosowanie materiałów naprawczych w oponach o wysokich indeksach prędkości (powyżej 250 km/h). W tych ostatnich byłoby to po prostu zbyt niebezpieczne. SponsorowanyNasi czytelnicy to wybrana grupa ludzi. Motocykliści, którzy w Internecie szukają inteligentnej rozrywki, konkretnych porad lub inspiracji do wyjazdów motocyklowych. Nie jesteśmy serwisem dla każdego, zdajemy sobie z tego sprawę i… uważamy, że jest to nasz atut. Nie znajdziesz u nas treści nastawionej jedynie na kliki, która nie wnosi niczego merytorycznego. Nasza maksyma to: informować, radzić, bawić nie zaśmiecając głów czytelników bezsensownymi treściami. Wchodzisz w to? Mające się wkrótce pojawić na rynku Google Glass podgrzewają dyskusję o tym, gdzie (i czy) znajdują się granice integracji człowieka z maszyną. Niektórych przeraża wizja ludzi chodzących po ulicy z internetem na nosie, mogących w każdej chwili skorzystać z jego zasobów, nazywając to wstępem do cyborgizacji. Mi jednak z cyborgami kojarzy się zjawisko z którym chyba każdy z nas styka się już od dłuższego czasu: call centre. Kilka dni temu wracając z Aberdeen złapałem gumę w służbowym aucie. Zdarza się. Okazało się, że zdarza się także tak, że z wyposażenia standardowego zginie korbka do podnośnika uniemożliwiając samodzielną wymianę koła. Nie pozostało więc nic innego niż zadzwonić po AA. Po tym jak udało mi się przebić przez standardowe zautomatyzowane informacje i propagandowe nagrania o bezpieczeństwie, udało mi się wreszcie dotrzeć do kogoś z krwi i kości, okazało się, że rozmowa z ową służbiście brzmiącą panią cyborg nie będzie taka prosta. – Czy jest pan w bezpiecznym miejscu? – Tak. – Czy jest pan zagrożony? (Czym mam być zagrożony, skoro jestem w bezpiecznym miejscu?) – Nie. – Gdzie się pan znajduje? – Autostrada M80, kierunek południowy, około mili za węzłem z M73. – Znajduje się pan na autostradzie! To miejsce niebezpieczne! To oznacza że zostaje pan traktowany priorytetowo! Czy jest pan w samochodzie? – Tak. – Proszę natychmiast wyjść z samochodu używając lewych drzwi i, jeśli to możliwe, przedostać się za barierkę ochronną! – Proszę pani, ja już jestem za barierką ochronną razem z samochodem. Mówiłem Pani, że znajduję się w bezpiecznym miejscu – jestem w zatoczce dla pojazdów serwisowych autostrady. – Proszę pana, znajduje się Pan na autostradzie, autostrada to jest miejsce wysokiego ryzyka, w miejscu wysokiego ryzyka wymagane są określone zachowania, tu są odpowiednie procedury, w takim miejscu nie wolno panu przebywać w samochodzie. Proszę nie dyskutować, to dla Pańskiego bezpieczeństwa. Ja jednak próbowałem, ale faktycznie. Dyskusja okazała się niemożliwa. Pani cyborg ma w komputerze, że autostrada jest niebezpieczna i że mam wyjść z samochodu i stanąć za barierką. Wychodzenie z samochodu na deszcz i wichrzysko mi się nie uśmiechało. Przejście przez barierkę z miejsca w którym był on zaparkowany oznaczałoby zaś powrót na ruchliwą autostradę. Jednak takiej opcji że samochód znajduje się za barierką razem z kierowcą system niestety nie przewiduje, pani cyborg nie przejdzie dalej, póki nie kliknie sobie w komputerze, że wyszedłem z samochodu i stoję bezpiecznie za barierką. Z cyborgiem nie da się dyskutować i używać argumentów, musiałem przejść do ataku: – Proszę pani: jestem na miejscu, Pani tu nie ma. Wiem jak wygląda sytuacja, pani nie wie. Proszę mi więc zaufać: jestem dorosły, świadom niebezpieczeństw przebywania w pobliżu autostrady i jestem 100% pewny, że tu, gdzie się znajduję jestem bezpieczny. Nie zamierzam wychodzić z samochodu, bo po pierwsze zmoknę, a po drugie nie będziemy mogli rozmawiać z powodu hałasu przejeżdżających pojazdów. Więc niech pani sobie tam kliknie co pani chce w tym swoim systemie, a ja obiecuję, że jak mnie przejedzie TIR tu, gdzie jestem to Was nie podam do sądu. Możemy teraz przejść do konkretów? Po drugiej stronie chwila ciszy… Wreszcie pani cicho wyraża zgodę. Uff, udało się, w tym cyborgu są jeszcze jakieś resztki człowieczeństwa. Przechodzimy więc do konkretów. – Które koło? – Prawe przednie – Czy pojazd to Ford Transit. – Tak. – Koloru czarnego? – Tak (a jakby był niebieski, to by się w nim inaczej koło zmieniało?) – Jaki silnik? – Proszę pani, czy to jest istotne? Potrzebuję żeby ktoś przyjechał i zmienił mi koło… – Proszę pana, ja tu muszę wypełnić pola w systemie… Tym razem się poddałem. Postanowiłem nakarmić cyborga wszystkimi potrzebnymi mu (nie wiem do czego, złapałem tylko gumę, sam bym sobie zmienił, gdybym miał podnośnik!) informacjami. – No to jaki silnik? – TDCi (odczytałem z plakietki). – Jakie paliwo? – Diesel (a na co ma jeździć turbodiesel, na bitą śmietanę?) – Skrzynia ręczna czy automat? – Ręczna – Pięcio- czy sześciobiegowa? – Sześcio (Faktycznie, to ci dopiero niezbędna informacja w przypadku złapania gumy) – Jaka dopuszczalna masa całkowita? – 3,5 tony – Tylne koła pojedyncze czy na bliźniakach? – Pojedyncze. – Czy pojazd posiada klimatyzację? – Tak proszę pani. Także uchwyty na kubki i podłokietnik. Sarkazm jednak został zignorowany, a rzece kolejnych pytań nie było końca. W końcu cyborg zaspokoił swoją żądze wiedzy i oznajmił z dumą, że wysyła do mnie priorytetowo pojazd pomocy drogowej, bo znajduję się w ekstremalnie niebezpiecznym miejscu. Na call centre spędziłem blisko 20 minut, pomoc drogowa przyjechała po 11. I tak jest ciągle. Szeregowi wyrobnicy XXI wieku, niczym pracownicy przy taśmie sprzed 100 albo i więcej lat, siedzą ze słuchawkami na uszach i wykonują mechaniczne czynności, stanowiąc nic innego niż interfejs między klientem a systemem komputerowym. Każde odstępstwo od normy to zaburzenie płynności, to wytracenie cyborgicznej macki systemu z rytmu. Wytrącenie z rytmu to niższa skuteczność i gorsze wyniki. Gorsze wyniki odbijają się na bonusach szeregowych cyborgów i ich menadżerów. A już nie daj boże kiedy trzeba odstąpić od procedury! Przecież to oznacza, że system czegoś nie przewidział! Trzeba będzie samemu podjąć jakąś decyzję! Ponieść ryzyko, bo jak się decyzję podejmie samemu to nie będzie można zwalić konsekwencji ewentualnego błędu na system! I tak powoli wszyscy, na każdym kroku, zmuszani jesteśmy na każdym kroku do naginania się do sztywnych reguł cyborgicznych systemów. I choć w ogłoszeniach o pracę operatorzy call centres nazywani są „specjalistami obsługi klienta”, powinni być raczej określani mianem „specjalistami obsługi systemu”. Ich zadaniem jest tak nagiąć lub zinterpretować potrzeby klienta, aby można je było zaszufladkować w jednej z opcji wybieranych z rozwijanego na ekranie menu. Ktoś powiedziałby, że wszyscy zamieniamy się w roboty. Ale to nieprawda – specjaliści od robotyki robią wszystko aby ich konstrukcje, czy może podopieczni, potrafili dostosowywać się do zmiennych warunków, analizować uzyskiwane informacje, odsiewać te niepotrzebne i dostosowywać swoje zachowanie do sytuacji. Nowoczesny robot ma być trybem inteligentnym, działającym możliwie nieliniowo. Cyborgiczne monstrum call centre – głupi jak but, prymitywny system komputerowy zakończony mięsnymi końcówkami ze słuchawkami na głowie – jest przeciwieństwem tego zjawiska. Niezależnie od tego czy wprowadzamy do niego informacje istotne i pomocne, czy karmimy go papką taką, jak którą Trurl i Klapaucjusz, bohaterowie „Cyberiady” Lema, zasypali zbójcę Gębona, w systemie jest kilka przewidzianych procedur i już. I nawet jeśli szeregowy cyborg z którym rozmawiamy chciałby nam pomóc, niewiele może z tym zrobić. Jeśli świat dalej będzie rozwijać się w tym kierunku, to chyba kolejne proroctwo mistrza Lema okaże się słuszne i w przyszłości świat opanowany będzie przez inteligentne roboty. I nie będą one musiały z nami wojować, jak w jakichś katastroficznych filmach science fiction – usilnie pracując nad dalszym kretynieniem ludzkości załatwimy się sami. Tekst ukazał się w portalu Comments comments

złapałem gumę w samochodzie